gotten |
Wysłany: Pią 22:14, 10 Mar 2006 Temat postu: |
|
Witaj czarny !
Tak, to wielki problem ...
Na forum było więcej osób o poglądach sprzecznych z pawdą o łowiectwie, niż tych, którzy mają pewną wiedzę na ten temat. Skoro ktoś nie pasjonuje się w polowaniu, w porząku, ale dlaczego uważa, że myśliwi są źli ??
Myśliwi zajmują się hodowlą zwierzyny. Zapewniają jej przetrwanie w zimowych warunkach przez dokarmianie. Odstrzał gosodarczy wykonywany przez myśliwych dostarcza dziczyzny do przetwórni mięsny. Odstrzał sanitarny jest równie ważny.
Gdyby nie myśliwi kłusownicy mieliby wolną rękę do nielegalnego zastawiania wnyków, co wiąże się też z cierpieniem zwierzyny.
Zimą, zwierzyna z braku pokarmów zdychałaby, mocniejsze osobniki przetrwałyby.
Myślistwo, to też polowanie na szkodniki ...
To forum nie jest tylko po to, aby miłośnicy myślistwa porozmawiali sobie o sprawach dotyczących tego tematu. To forum jest również po to, aby społeczeństwo, w tym młodzież, dowiedziało się na czym polega łowiectwo, że to nie zabawa polegająca na znęcaniu się nad zwierzętami !!
Dzieci mające w rodzinie myśliwych - ojców, dziadków - nie twierdzą że to brutalne i nie humanitarne. Dzieci te od małego kochają las, miłują się w polowaniu ...
Dlatego właśnie, że ludzie mało, albo nic nie wiedzą o myślistwie, mają mylne i obrażające myśliwych poglądy, powinni czytać prasę myśliwską, fora na ten temat i zastanawiać się nad tym co mówią i piszą.
Uważam, zresztą jak wielu innych, że myśliwi powinni działać społecznie w celu przedstawienia myślistwa młodzieży, a także dorosłym.
Koła Łowieckie, w miarę możliwości, powinny organizować szkolne pogadanki na temat łowiectwa, czasami zabrać różne klasy szkolne do lasu na czyny, uprawę poletek.
Zapraszam do konwersacji na ten temat ... |
|
czarny |
Wysłany: Pią 19:29, 10 Mar 2006 Temat postu: Antymyśliwskie uprzedzenia |
|
Myśliwskie Forum Dyskusyjne na którym się znajdujemy nie jest pierwszym tego typu w internecie. Ledwo je założono a już pojawiły się wpisy osób wrogo nastawionych do łowiectwa i mysliwych - a wynikają one z ogromnych uprzedzeń i niewiedzy na ten temat, często również zaniedbań nas samych - myśliwych - w ukazywaniu prawdziwego obrazu tego, co w każdym z nas , w mniejszym lub wiekszym stopniu siedzi, co kochamy i z pasja uprawiamy.
Wrogość wynika również z niezbyt przemyślanych publikacji ukazujących się od czasu do czasu w prasie na temat myślistwa, łowiectwa i samych "myśliwych", których nieodpowiedzialne zachowania powodują, że negatywny wizerunek pojedyńczych osób tworzy fałszywy obraz o nas wszystkich. Autorzy owych publikacji sami często wywodzą się z kręgów dalekich od łowiectwa i którzy sami mają uprzedzenia z przeszłości.
Aby zbytnio się nie rozpisywać przytoczę tu w całości wypowiedź naszego wielkiego przyjaciela z Kanady, pozostawiając ją bez komentarza - dedykując tym, którzy choć trochę chcą się postarać nas zrozumieć...
Wtedy możemy rozmawiać i przytaczać swoje argumenty....
Pozdrawiam
Przeglądając strony w internecie, daje się zauważyć dużą ilość agresywnych, negatywnych wypowiedzi pod adresem myśliwych i w ogóle współczesnego łowiectwa. Co prawda większość tych anty-myśliwskich orędowników skrywa się za pseudonimami, więc należałoby te wypowiedzi potraktować jako brudne anoninmy ale ich ilość i natarczywość skłania do refleksji. Skąd w ludziach i to przeważnie młodych taka agresja, taki brak kultury, brak tolerancji dla innego człowieka i poszanowania jego zamiłowań? Myślę, że częściowo znam odpowiedź na to pytanie...
Przed kilkunasty laty, dużą popularnością na całym świecie cieszył się amerykański, telewizyjny serial filmowy pt. "Northern Exposure". W Polsce emitowany pod tytułem "Przystanek Alaska". Serial ten oglądałem pary razy w oryginalnej, anglojęzycznej wersji, ale jeśli kiedyś będzie wznowiony, to z przyjemnościa obejrzę go jeszcze raz. Dlaczego? Bo jest świetnie zrobiony, akcja dzieje się w scenerii bliskiej memu sercu, w której często i ja przebywam polując w północnych lasach Kanady.
Lubię ten serial również za jeden jego odcinek. Chodzi mi o ten, w którym filmowy doktor Fleishman zgodził się na udział w polowaniu, by udowodnić wszystkim swoją, anty-myśliwską postawę. Głosił on bowiem, że; lekarz jest po to, aby ratować życie, a nie odbierać. Jak można mieć zadowolenie czy przyjemność z zabijania zwierząt lub ptaków? Czy myśliwi nie mają żadnego szacunku dla żywych istot? Oni nie potrzebują mięsa, mogą je nabyć w sklepie....
Skąd, my myśliwi, znamy takie poglądy? Ostatnio, są one coraz częściej słyszane, nie tylko w USA, Kanadzie czy Polsce, ale w większości krajów, tam gdzie jeszcze przetrwało łowiectwo.
Wróćmy jednak do tego filmowego lekarza, bo on symbolizuje dzisiejszą populację przeważnie młodych ludzi, z dużych miast, mających negatywne nastawienie do łowiectwa.
Pomijając już jego żydowskie pochodzenie, w którym nie znano tradycji łowieckich, bo te zakończyły się dawno temu w biblijnych czasach Nemroda, Fleishman był wychowany w dużym mieście (Nowy Jork), wykształcony w lekarskim zawodzie, bez większej znajomości przyrody i bez zainteresowań typu wędkarsko-myśliwskich. Po studiach, los rzucił go na Alaskę, do małej osady, w której pracował jako lekarz.
Fleishman, to typowy przykład jednostki wychowanej we współczesnym, zurbanizowanym świecie. To także symbol niektórych, współczesnych mediów osadzonych w tych miejskich realiach. Te media, to poszczególni dziennikarze (nie wszyscy, ale ich część), reportażyści, filmowcy, którzy postrzegają myśliwych podobnie jak doktor Fleishman - jako ludzi o wypaczonych charakterach, żądnych krwi, bezlitosnych morderców niewinnych zwierzątek.
Dla ludzi pokroju doktora Fleishman'a, łowiectwo i myśliwi, to przebrzmiała, obca historia i kultura. Boją się oni tej kultury, tak jak boją się zapuścić nocą do lasu (a niektórzy nawet w dzień). Dla nich, to park jest "naturą", a telewizyjne bajki o życiu zwierząt, często jedynym źródłem wiedzy o przyrodzie. Owszem, głoszą, że lubią przyrodę, występują krzykliwie za jej obroną i w tym samym czasie zadają sobie pytanie, dlaczego ta przyroda jest tak nieporęcznie usytuowana daleko od ich miejskiej, betonowo-asfaltowej dżungli.
Doktor Fleishman w czasie polowania na jarząbki dochodzi do wniosku, że współczesny myśliwy robi to, co jego przodkowie na przestrzeni 10-ciu tysięcy lat rozwoju cywilizacji. Życie pierwotnego człowieka opierało na zbieractwie i łowiectwie. Role były podzielone. Kobiety przeważnie zbierały dary natury, a mężczyźni polowali. Tak się działo przez długi okres ludzkiej ewolucji.
Wkrótce Fleishman, po uświadomieniu sobie tego, strzela do jarząbka. Kiedy podnosi zabitego ptaka, nachodzą go wyrzuty sumienia. Zabiera go szybko do swojej kliniki i poddaje fachowym zabiegom, ale nie jest w stanie przywrócić ptakowi życia. Rozpacza nad jego śmiercią.
Tego samego dnia wieczorem, w czasie tradycyjnej kolacji serwowanej dla całej społeczności niewielkiej osady na Alasce, nasz filmowy bohater, ze smakiem pałaszuje pyszne mięso z jarząbków. Kiedy ktoś uświadamia mu, że chyba zjadł ptaka przez siebie upolowanego, zastrzelonego, to chwilę milczy, po czym przechodzi nad tym faktem do porządku dziennego, jakby nic się nie stało. Już więcej nie rozpacza nad niedolą ptaka, któremu odebrał życie.
I chociaż wygląda na to, że z doktora Fleishman'a nie będzie jakiś zagorzały myśliwy, to jednak, od tego momentu nie wygłasza on już naiwnych, anty-myśliwskich poglądów. Jego pojedyncze myśliwskie doświadczenie, obudziło w nim świadomość o jego roli w naturalnym łańcuchu przyrodniczym, o roli człowieka, jako homo sapiens w naturalnym świecie. Wystarczyło, aby w jego urbanizacyjnej kulturze i poglądach zapisać, że myślistwo było kiedyś podwaliną ludzkości i dziś jest nadal czymś naturalnym dla tych, którzy je jeszcze kultywują.
Można by tu sparafrazować, że myślistwo jest elementem naturalnym dla ludzkości i jako takie, nie może być złym (skoro naturalnym). Polujemy bo jesteśmy ludźmi, a jesteśmy ludźmi, bo polowaliśmy na prawie całym etapie ewolucji człowieka.
Widzimy więc, że myślistwo nie potrzebuje obrony. Jest w całości normalnym i naturalnym ludzkim prawem. Ale jak z czymś tak oczywistym dotrzeć do zurbanizowanego, współczesnego człowieka i jego środków masowego przekazu?
Pokładać nadzieję w szkolnictwie, w sytuacji kiedy większość nauczycieli nie poluje, a część jest wręcz przeciwna łowiectwu? Kto ma więc uczyć, przekazywać prawdę ?
Należy liczyć na tych nauczycieli, którzy rozumieją przyrodę, a także historyczną rolę łowiectwa, kultywowanego między innymi dla tradycji we współczesnych czasach.
Myśliwi powinni zwiększyć wysiłki w tym zakresie, docierać z pomocą do szkół, do nauczycieli, tam gdzie się tylko da. Zrzeszające myśliwych organizacje powinny opracować programy dydaktyczne i starać się kierować je do szkół w uzgodnieniu z naczelnymi organami całego szkolnictwa.
Ten proces edukacji przyrodniczo-łowieckiej powinien realizować każdy myśliwy w swoim otoczeniu, w swoim środowisku, ale również poza nim, w każdym możliwym miejscu i w każdych sprzyjających okolicznościach. Jeśli dzieci poznają prawdę o roli łowiectwa w rozwoju ludzkości, to może nie będą tak podatne na propagandę różnych, kolorowych oszołomów i podobnych im organizacji.
W wydanej w tym roku w Polsce książce pt. "Kanada - kraj bobra i klonowego liścia" w kontekście korzystania z dóbr natury napisałem między innymi; że ...człowiek, swoimi nierozważnymi decyzjami (zakazem polowania na przykład) dopuścił do naruszenia równowagi biologicznej, przekroczenia pojemności środowiska (zabranego częściowo przez człowieka), w którym ta zwierzyna żyje. Dlatego tak ważne jest mądre korzystanie z dóbr natury, które podlegają cyklicznemu odnawianiu. To korzystanie polega na wędkowaniu, polowaniu i traperstwie. Jeśli znajdują się ludzie, którzy chcą i umieją to robić - należy dać im szansę i nie przeszkadzać. To ci ludzie; traperzy, myśliwi, wędkarze zachowali jeszcze w swoich genach to co przekazali im przodkowie. Czują i rozumieją Naturę. Występowanie przeciwko nim wcale nie świadczy, że jesteśmy lepsi od nich. Świadczy tylko o tym jak daleko oderwani jesteśmy od przyrody i praw nią rządzących...
Ci, co są przeciwni łowiectwu, przeciwni prawom natury, przeciwni konsumpcji zwierząt (wegetarianie) i którzy agresywnie głoszą takie poglądy, publikują, a także próbuja narzucać innym swoje przekonania - są "ludźmi", którzy sami zaprzeczają swojej ludzkości. Są oni współczesnymi, aspołecznymi, ideologicznymi terrorystami.
Pojedziemy na łów, na łów towarzyszu mój - tak jeszcze zaśpiewamy - o ile zielone móżdżki nie doprowadzą do likwidacji polowań.
Pozwolimy im na to?
Darz Bór - Jozef Starski, Kanada
Opracował listopad/2004
Józef Starski
|
|